|
forum życia rodzinnego Chrześcijańskie spojrzenie na rodzinę
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Dominik
Administrator
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 1088
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 10:32, 15 Sie 2006 Temat postu: Dylemat - granice przyzwoitości |
|
|
Spotkałem sie ostatnio z taką trudniejszą sytuacją rodzinną w ktorą w sprzeczkę pomiedzy małzonkami weszła ze swoimi "radami" teściowa
No cóz - jak to w zyciu - róznie bywa.
Sprzeczkę grożącą w pewnym momencie grożąca wybuchem awantury zaczęła (poszło o drobniejszą sprawę) zaczęła podsycać tesciowa podsycając złość pomiędzy małżonakmi dając swoje "dobre rady" córce i bezpardonowo atakując zięcia.
Chwaląc się jednocześnie przy tym swoimi "mądrościami" przed osobami i jak jej córa "radzi sobie z niedojdą" - był to pokaz wstrętnego wręcz brak poszanowania dla zięcia.
Ciekawa reakcja tego człowieka - po bezowocnych słowach, prośbach zięcia o nie wtrącanie sie w rozmowę teściowej babcia sprawa została "obcięta" dość krótko:
~~"Babcia i babci rady potrzebne są nam niczym prezerwatywa w akcie".
Konflit został zażegnany ja zaś jednak przyznam, że słuchając czegoś takiego nasunął mi się pewien dylemat moralny.
Z jednej strony - uzłośliwione lecz z humorem powiedziane słowa pozowliły zapobiec mieszaniu się teściowej w małżeństwo i dzięki temu nie doszło do awantury.
Z drugiej zaś strony przyrównanie teściowej do prezezerwatywy też nie wydaje mi sie do końca w porządku.
Nasuwa mi się dylemat o granice przyzwoitości - i to zarówno ze strony teściowej wchodzącej w sprzeczkę małżeńską próbując jątrzyć w rodzinie jak i ze strony zięcia ....
Co zatem o tym sądzicie ?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Nicol@
Junior Admin
Dołączył: 09 Lip 2006
Posty: 301
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Sląsk
|
Wysłany: Wto 10:56, 15 Sie 2006 Temat postu: |
|
|
Ja to może tak lakonicznie powiem: WIDZIAłY GAłY, CO BRAłY. Dośc takie obcesowe, ale prawdziwe stwierdzenie teściowej, matki, babci kochanej. I ja osobiście za takie odtrącenie moich np. uwag pod adresem syna bylam i jestem dozgonnie wdzięczna swojej tesciowej.
Dyskusja zamknięta.
To ja sama mam rozwiązywać problemy małżeńskie, ja i mój partner życiowy. Zadnych babcinych gadek, żadnych rad nie potrzeba, nalezy się dogadać w swoim stadle. Bo konflikty istniały i isnieć będą. Ale trzeba znaleźć sposób na ich rozwiązanie. Bez jakichkolwiej "trzecich" osób.
Znam kilka przypadków, gdzie "wspaniałe" porady mamusi, czy teściowej były powodem rozbicia związków małżeńskich. I kto na tym cierpi? Tylko młodzi i ich potomstwo. A mamuśka pozostaje nieskazitelna, bo chciała tylko pomóc.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Dominik
Administrator
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 1088
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 11:18, 15 Sie 2006 Temat postu: |
|
|
Nicol@ napisał: |
Znam kilka przypadków, gdzie "wspaniałe" porady mamusi, czy teściowej były powodem rozbicia związków małżeńskich. I kto na tym cierpi? Tylko młodzi i ich potomstwo. A mamuśka pozostaje nieskazitelna, bo chciała tylko pomóc. |
Dokładnie tak ....
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Nicol@
Junior Admin
Dołączył: 09 Lip 2006
Posty: 301
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Sląsk
|
Wysłany: Wto 12:03, 15 Sie 2006 Temat postu: |
|
|
Ale, czy do tego trzeba dorosnąć, żeby powiedzieć: dziekuje mamusi kochanej za pomoc! Nie, mozna tak powiedzieć już, kiedy się widzi, że to ONA chce nami rządzić, że ONA przejmuje stery zamiast mnie, że ONA potrafi nawet nam wejść do łóżka. Trzeba tylko bacznie mamusie obserwować i w odpowiednim momencie powiedzieć: stop! Ale to musi wyjść od nas obojga! Wg mnie to ważne, bo gdy jedno podda się usilnej woli mamusi, to jest taka sytuacja patowa. I wtedy ONA poczuje tę wyższość. Musimy oboje zaoponować.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Kazimierz
Pedagog
Dołączył: 21 Kwi 2006
Posty: 266
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: sadeckie
|
Wysłany: Wto 21:26, 15 Sie 2006 Temat postu: |
|
|
A co zerobic , gdy na zadanie zony aby maz przestal byc ukochanym synusiem - jedynakiem swojej mamusi - powie , ze om bardziej kocha mamusie niz zone. Tesciowa kieruje nim jak malym dzieckiem Ile dramatu musi doswiadczyc zona takiego niedojrzalego do malzenstwa i samodzielnosci czlowieka 30-letniego to mozna sobie wyobrazic . Zona chce za wszelka cene utrzymac malzenstwo i rodzine Poradzcie
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
loukas
Duchowny
Dołączył: 13 Sie 2006
Posty: 3
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 21:45, 15 Sie 2006 Temat postu: |
|
|
W wypadku, o którym pisze Kazimierz, trzeba jak najszybciej starać się o stwierdzenie nieważności małżeństwa - mężczyzna jest niedojrzały i niezdolny do normalnego podjęcia obowiązków ojca. Oczywiście moja odpowiedź jest przejaskrawiona, ale istnieje coś, co psycholodzy nazywają "syndromem nieodciętej pępowiny" - syn, który całe zycie chce się trrzymać matczynej spódnicy. Niestety, z reguły to wina nadopiekuńczej matki, która nie chciała wypuścić ukochanego dziecka spod swojej opieki.
Należy pamiętać o słowach Biblii "opuści ojca i matkę swoją"... Dzieci MUSZĄ w pewnym momencie zacząć żyć na własny rachunek, a już z pewnością po ślubie.
Co do wymienionego wyżej zięcia - stanął na poziomie zadania, choc jego hasło może było niesmaczne. Ale może inne by nie trafiło - nie wiem, nie znam osób i nie chcę ich osądzać.
Teściowe (i teściowie) powinny bardzo uważac ze swoimi radami, napewno NIGDY nie ustawiać jednego przeciw drugiemu i co najwyżej udzielać RZECZYWIŚCIE DOBRYCH rad - a i z tym ostrożnie, bo to co było dobre30 lat temu, teraz nie do końca musi się sprawdzać.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Nicol@
Junior Admin
Dołączył: 09 Lip 2006
Posty: 301
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Sląsk
|
Wysłany: Śro 11:03, 16 Sie 2006 Temat postu: |
|
|
loukas, z tym syndromem nieodciętej pępowiny trafiłes w swojej odpowiedzi. Mnie się wydaje ,że taki problem istnieje wtedy, gdy rodzice posiadają tylko jedynaka, którego mamusia w żaden sposób nie chce stracic. Traci go tylko na ten jeden moment, kiedy przysięga on swojej wybrance życ z nią.
A potem mamusia zakleszcza go swomi matczynymi rękami, i pozostaje potem już tylko w objęciach mamusinych rąk. Sprawa o tyle trudna, że tego chcą obydwoje, on i mama. Bo gdyby to była tylko miłość matczyna, taka nieograniczona, a byłby brak chęci na tę nadopiekuńczość z jego strony, to wyglądałoby to inaczej.
Postawiłby na pierwszym miejscu żonę i swoją rodzinę. Ale to on musi też chcieć zrobić.
Widocznie mu b. wygodnie z tą milością. Jako jedynak kocha wprost byc uwielbianym i prowadzonym za rączkę, jak mały chlopczyk. Ani on nie chce być odcięty, ani tym bardziej mamusia. I ten okrąg sie zamyka. Nie łatwa sprawa z mojego punktu widzenia.[/url]
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Annnika
Administrator
Dołączył: 01 Sty 2006
Posty: 492
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 11:10, 16 Sie 2006 Temat postu: |
|
|
Nie tylko u jedynaków i nie tylko u "syneczków mamusi" takie sytuacje się spotyka - podczas wykładów z KPK nas ks. prof. podawał nam sporo takich sytuacji, chyba nie można określić, która płeć ma tutaj niechlubną przewagę - i nie tylko o jedynaków chodzi
Ale loukas ma całkowitą rację co do syndromu "nieodciętej pępowiny". Znam takich niedaleko siebie
Czasami problem nie leży po stronie dziecka co po stronie rodzica, nie mogącego pogodzić się z "pustym gniazdem". Takie relacje wymagają leczenia.
Ciekawe jak to w takiej sytuacji widzi KPK Nie pamietam aż tak szczegółowo... N Obo w suem iw momencie zawierani zwiazku nei mogó dojść od sakramentu, ale znowu jest cos takiego, ze zwiazek moze sie "usakramentalnic" po czasie
Ojej , chyba offtopuje - przeprszam ;(
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Kazimierz
Pedagog
Dołączył: 21 Kwi 2006
Posty: 266
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: sadeckie
|
Wysłany: Śro 15:51, 23 Sie 2006 Temat postu: |
|
|
Dziekuje Wam za madre dorady - dramat polega na tym , ze ta biedna zona zakochala sie od pierwszego wejrzenia pierwsza miloscia w 17 rooku zycia i nie moze sobie z taym dramatem poradzic A po urodzeniu 2 wspanialych synkow nie moze pogodzic sie z faktem niepelnych warunkow ich wychowania . Moim zdaniem problem wychowywania jedynakow powinien stanowic wazny temat przygotowania do rodzicielastwa i rodziny
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Nicol@
Junior Admin
Dołączył: 09 Lip 2006
Posty: 301
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Sląsk
|
Wysłany: Czw 9:43, 24 Sie 2006 Temat postu: |
|
|
Kazimierz, masz zupełna racje, ale jedynak nie jest winien swojego singlowego życia. Może na to, że jest jedynakiem złożyło sie wiele spraw i okoliczności?
Ale co do zagadnienia, że jest to problem z wychowaniem, z dostosowaniem do otaczającego świata, do brutalnej niejednokrotnie rzeczywistości, masz racje. Jeżeli dzisiejsza polityka państwa jest wcale nie prorodzinna, to dziwisz się, że jest więcej jedynaków niż wielodzietnych rodzin? Bo, ja NIE. A, że konsumpcyjny tryb życia jest jeszcze iskrą do tego wszystkiego, to już w ogoóe przestaję się dziwić.
Mówisz o przygotowaniu do rodzicielstwa, gdy problem wychowania jedynaków juz zaistnieje. Ale, jest wiele tych ALE. Nigdy do końca się nie wie, (para małżonków), czy zostaną przy jednym dziecku, czy nie? Jeżeli po dziestu latach posiada się już tylko jedynaka, to niestety w takim czasie jest zbyt późno na przygotowanie do wychowania tego oczka w głowie, prawda?
To, co? Już " w przedbiegach" z góry trzeba małżonków przygotowywać do takiego rodzicielstwa? Gdzie i kiedy? Bo, naprawdę nie wiem.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Anowi
Moderator
Dołączył: 07 Lip 2006
Posty: 679
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Łódz
|
Wysłany: Pią 9:55, 25 Sie 2006 Temat postu: |
|
|
Ja natomiast nie uważam , aby jakiekolwiek przygotowania do bycia rodzicem dawały gwarancję bycia spełnionym w tej roli.Natomiast myslę, iz potrzebna jest pewna charyzma , która pozwala na całkowite spełnienie się w rodzicielstwie.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Kazimierz
Pedagog
Dołączył: 21 Kwi 2006
Posty: 266
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: sadeckie
|
Wysłany: Pią 14:32, 25 Sie 2006 Temat postu: |
|
|
NICOL, trudno mi dokladnie powiedziec , gdzie i kiegy ale mysle , ze wszedzie tam gdzie sie mowi o rodzinie o wychowaniu o rodzicielstwie powinno sie mocno na ten problem zwracac uwage , gdyz jest to niestety prawie powszechne zjawisko jedynakow i ich rodzicow. Oczywiscie , masz racje NICOL , ze to nie wina dziecka tylko i wylacznie rodzicow, jednak fakt pozostaje faktem , ze taki czlowiek unieszczesliwia drugiego czlowieka i chyba jedyna rada na tym etapie swiadomosci aby decydujacy sie na zwiazek z jedynakiem dobrze przemyslaly co imjak zrobic aby nie zmarnowac sobie zucia. Zdaje sobie sprawe , ze nie kazdy jedynak to zagrozenie szczescia malzeskiego ale nieatety ja znam conajmniejm kilka takich przypadkow.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|